SAD SMILES: Matura, płyta i trasa. „To był szalony rok”

2025-12-22 14:12

Za nimi wyjątkowo intensywny rok. Zespół SAD SMILES, który tworzy czwórka młodych ludzi z Tarnowa, ma za sobą napisanie matury, wydanie debiutanckiej płyty „BUNT”, oraz trasę koncertową, promującą ten krążek. O trasie, nowym, studenckim życiu, nowych wyzwaniach muzycznych i planach na kolejną płytę rozmawiamy z Filipem Abramem i Tymonem Łuszczem.

Tymon Łuszcz i Filip Abram SAD SMILES

i

Autor: Justyna Świderska

Justyna Świderska: W pomarańczowym studiu Radia ESKA Tarnów, dzisiaj połowa zespołu SAD SMILES. Pozdrawiamy Szymona i Patrycję, którzy nie mogli dzisiaj do nas dotrzeć. Mamy grudzień w kalendarzu. To jest taki moment, który sprzyja podsumowaniom i mam wrażenie, że gdybyśmy mieli spojrzeć wstecz na minionych 12 miesięcy 2025 roku, to dla was muzycznie i też trochę życiowo to był bardzo intensywny czas. Spróbujemy sobie podsumować, co się działo ważnego? 

Filip Abram i Tymon Łuszcz: Jak najbardziej.

Ja myślę, że możemy zacząć chyba gdzieś od wiosny, czyli od maja, bo tam był taki mocny akcent w postaci matury. Myślę, że emocjonalnie bardzo ważny moment, a potem zaraz na końcu tego miesiąca wyczekiwany debiut płyty „Bunt”. I dużo się działo też potem zaraz, bo niby zaczęły się nam wakacje, ale dla was to wcale nie był czas odpoczynku, bo zaczęła się trasa promująca ten album.

Tak, tak. No i dużo się działo. Dużo fajnych koncertów. No było bardzo intensywnie tak naprawdę. I to też było o tyle cięższe, że to był właśnie ten okres przejściowy dla nas, gdzie w maju napisaliśmy maturę, wydaliśmy tą płytę, co patrząc z perspektywy czasu nie było najbardziej korzystne, żeby wydawać płytę i pisać maturę w tym samym czasie. Na pewno nie, szczególnie, że bardzo dużo tej płyty przygotowywaliśmy my, jakby nie tylko od strony muzycznej, ale też graficznej i czego tam bądź. No tak, no praktycznie to jakby zespół był złożony, który przygotowywał płytę już jakby fizycznie w dużej części z nas. No tak naprawdę grafikami się zajmowali nasi znajomi, no ale też jakby koordynacja tej pracy była po naszej stronie, gdzieś tam promocja, wiadomo, że z pomocą wytwórni, no to jednak też po naszej stronie nagrywanie teledysków, sesje i tak dalej pomiędzy szkołą i nauką do matury, no było naprawdę, naprawdę ciężko, ale się udało.

POSŁUCHAJ rozmowy z Filipem Abramem i Tymonem Łuszczem - SAD SMILES

Z perspektywy czasu macie wrażenie, że troszeczkę było tego za dużo skumulowane w jednym czasie?

Tak. Tak, było tego na pewno za dużo skumulowane w danym czasie. Czy żałuję, że to zrobiliśmy? Absolutnie nie, bo płytę wydaliśmy w bardzo dobrym momencie i wszystko końcowo poszło bardzo dobrze, ale nie zrobiłbym tego jeszcze raz. No ja na przykład pamiętam, że jak byliśmy na koncertach tam w połowie czerwca, no to ja w przerwie pomiędzy obiadem a rozkładaniem się na koncert poprosiłem gospodarza, żeby wydrukował mi wniosek na studia, bo musiałem go wysłać i nie miałem jak inaczej. Więc to był taki ścisk czasowy, ja przygotowywałem wszystko do studiów, już do dostania się, w trakcie trasy. No czy to, że ja na egzaminy wstępne na uczelnię jechałem prosto po naszym koncercie, do Warszawy jechałem prosto z Beskidu Żywieckiego i ja te utwory przygotowywałem na próbach, na soundcheckach przed koncertami. Tam sobie przygotowywałem utwory, które będę grał na egzaminach na studia. Więc to był bardzo intensywny czas.

Tu mówicie o tym przygotowaniu, opracowaniu promocji płyty. W bardzo wiele rzeczy angażowaliście się sami. To wynika chyba z faktu, że jesteście młodym zespołem. Nie dysponujecie tak, jak już bardziej doświadczone kapele, całym sztabem ludzi, który zazwyczaj się tym zajmuje.

Trochę tak, trochę też jest tak, że właśnie mieliśmy tą pomoc ze strony wytwórni, czy naszej agencji PR-owej, ale to też trochę wyszło z tego, że to było nasze i też chcieliśmy jakby do końca to dopiąć i trzymać taką kontrolę nad tym wszystkim. Może nawet nie kontrolę, może to jest trochę złe słowo, ale chcieliśmy to zrobić od A do Z. Że od początku do końca my to robiliśmy tak naprawdę. Z pomocą mądrzejszych trochę od nas ludzi, bo jednak wydanie płyty pierwszy raz to robiliśmy, ale jednak tak. No dużo pracy było z naszej strony. Mogliśmy znaleźć sztab osób i im po prostu zapłacić za to, żeby przygotowali to… Na pewno mielibyśmy wtedy wyższe wyniki matur, które i tak były dosyć wysokie. Każdy się dostał tam, gdzie chciał tak naprawdę. Każdy gdzieś teraz się spełnia życiowo. Matury nam poszły superowo. Nawet jak na to, że ja nie ukrywam, że nie będę mówił ile, bo jeżeli będą słuchać tego nauczyciele to mnie chyba zabiją (śmiech), ale bardzo krótko, naprawdę bardzo krótko przez to, że właśnie było dużo pracy nad płytą. Ale w innych wywiadach już mówiłeś. Tak? Tak. Już się przyznawałeś. No dobra, a w sumie to mówiłem też mojej wychowawczyni, to powiem jeszcze raz. Do matury się przygotowywałem tak faktycznie, żeby siąść i się uczyć oprócz tego, co w szkole się działo, to może dwa, trzy tygodnie, a do matury z polskiego rozszerzonego przygotowałem się jeden dzień. Nie miałem rozszerzenia w szkole, żeby nie było. To było tak po prostu mój wymysł, że sobie chcę napisać. No i tak, no dobra, dobra, to się będę uczył. No i jeden dzień się faktycznie uczyłem do tej matury i da się. Nie polecam, bo są nerwy, ale da się.

Tutaj Tymon mówi o tym, że było bardzo ciasno z czasem, że bardzo dużo rzeczy się na siebie nakładało. Ja pamiętam taki moment, kiedy myśmy się spotkali z Filipem tutaj na radiowym korytarzu i ty się zastanowiłeś i powiedziałeś, że nie pamiętasz, kiedy mieliście ostatni wolny weekend. To były takie wakacje naprawdę na wysokich obrotach.

Tak, i nadal nie pamiętam, kiedy miałem ostatni wolny weekend, niestety. No bo to jest tak, że nawet jak nie gramy koncertu w weekend, no to mamy bardzo dużo innej pracy dookoła. Nawet mamy coś takiego, że jak nie ma koncertów, przynajmniej w moim mniemaniu, to często jest więcej roboty niż jak są. Bo po prostu jest wszystko na co nie mieliśmy czasu z graniem koncertów. Trzeba nadrabiać i nie tylko właśnie rzeczy zespołowe, nie tylko właśnie ogarnianie nowych rzeczy, przygotowywanie innych rzeczy, wszystkiego dookoła, to jeszcze nadrabianie rzeczy na przykład na uczelni, bo przez koncerty się nie dało. Ja w taki sposób na przykład, za co bardzo przepraszam moją panią od WF-u na uczelni, nie byłem na WF-ie przez pierwsze półtora miesiąca uczelni, bo nie miałem jak. Ja albo się pochorowałem po trasie, albo byłem w trasie i w taki sposób ja do końca stycznia muszę być w każdym tygodniu dwukrotnie na WF-ach, żeby wyrobić w ogóle normę, bo inaczej się nie dało. To był bardzo intensywny czas i to dalej jest bardzo intensywny czas, ale już powoli dobiega końca przynajmniej ten etap „Buntowy”. Bardzo już patrzymy, po prostu z ogniem w oczach, na ten moment odpoczynku.

Jeszcze wracając do tych doświadczeń właśnie, związanych z intensywną trasą koncertową, to zapytam o takie doświadczenia, które zbieracie i dorzucacie po prostu do swojego koszyka, bo to jest pierwsze takie wasze doświadczenie po wydaniu tego debiutanckiego albumu. Wcześniej przecież też koncertowaliście, ale nie miało to takiego charakteru. Czego was ta trasa nauczyła? Jakie wnioski, jakie spostrzeżenia macie na przyszłość w związku z tą trasą?

Mi się wydaje, że w pewnym sensie nas nauczyła cierpliwości, bo jednak przychodząc tutaj chyba ostatni raz w maju, mieliśmy 50 koncertów ponad mniej. I to jest kolejne 70 dni spędzonych razem ze sobą, gdzie każdy z nas w totalnie teraz innej sytuacji i musi się odnaleźć w nowym środowisku. Wcześniej chodziliśmy do liceum, to to wszystko gdzieś było jakieś takie bardzo zwarte, spójne, jeżeli chodzi o czas. Wszyscy się widywaliśmy bardzo często, czy to właśnie na kawie, czy to potem widzieliśmy się po prostu całe dnie razem, a teraz, żeby w sytuacjach pozazespołowych się zobaczyć, to graniczy naprawdę z cudem, szczególnie jak jesteśmy w Warszawie, to my się widujemy naprawdę często, tylko że do pracy tak naprawdę. No, tak. Na przykład my się od przeprowadzki do Warszawy tak osobiście po prostu, żeby sobie posiedzieć, to się nie widzieliśmy. Tak, to fakt. Bo nie było kiedy. Jedynie jak się widywaliśmy, to albo to były rzeczy związane z trasą, albo jakieś nagrania, albo coś. Raz się widziałem z Tymkiem, jak przyjechał wymienić sobie naciąg do bębna. Więc spędziliśmy dwie godziny ze sobą, ale Tymon wymieniał naciąg, a ja byłem w pracy.

Rozumiem. Czyli trochę cierpi na tym wasze życie towarzyskie, tak?

Trochę też, w pewnym sensie tak, tym bardziej, że no jest ogrom obowiązków na każdym z nas, bo czy to praca, czy uczelnia. Więc tego czasu jest naprawdę mało teraz i ta trasa właśnie też była taka, że przez to też może trochę inaczej zaczęliśmy spędzać czas ze sobą w tej trasie, dłużej siedzimy po koncertach i gdzieś nadrabiamy trochę ten czas, więcej gadamy ze sobą na tych trasach z takiego powodu, że nie mamy się kiedy zobaczyć, żeby tak pogadać, no to korzystamy z tych momentów. Tutaj nie ma czasu po szkole.

Święta z M jak miłość. Gala z okazji jubileuszu 25-lecia serialu!

Z jednej strony to jest na pewno ta ogromna euforia, bo z uśmiechem na twarzy i z ogromnymi oczekiwaniami przychodziliście tutaj do studia właśnie wiosną, kiedy wydawana była wasza debiutancka płyta i czekaliście na tą trasę. Z drugiej strony teraz, kiedy mówicie o tym, że to było tak bardzo intensywne doświadczenie, to sobie myślę, że na pewno do głosu dochodzi też takie zwyczajne, ludzkie, fizyczne zmęczenie, przepracowanie materiału, bo no nie da się przerzucać człowieka z miejsca na miejsce, odmawiać mu tego prawa do solidnego odpoczynku i oczekiwać, że on za każdym razem będzie na te scenę wychodził dokładnie z taką samą energią.

Mimo wszystko staramy się to robić i wychodzi nam to w 95% przypadków. Wiadomo, że czasem ktoś ma gorszy dzień, albo jest trochę publika czasami też nie oddaje tej energii, na co trochę nie mamy wpływu tak naprawdę, ale pomimo właśnie tego zmęczenia i natłoku wszystkiego to tak czy siak staramy się dawać tyle, ile możemy za każdym razem z siebie. No mimo wszystko, cokolwiek by się wydarzyło, jak długo już byśmy tego nie grali, jak długa była ta trasa, nie mamy czegoś takiego, że wychodzimy na scenę odbębnić, co nie? Że dalej wychodzimy na scenę za każdym razem po prostu na full focus. Gramy to. To jest koncert. Ludzie tutaj przyszli zobaczyć nas i jesteśmy tutaj, bo chcemy tutaj być i każdy z tych koncertów, nawet jak już teraz faktycznie jakby w moim mniemaniu jestem naprawdę zmęczony tą trasą. Bo też trzeba powiedzieć, że z 50 koncertów to z dobrych 35 czy 40 graliśmy dokładnie tą samą setlistę. Tego samego materiału, w takiej samej kolejności, często na przykład cztery dni pod rząd, albo weekend w weekend. No i też te koncerty były trochę inne niż takie normalne, no bo w większości to były właśnie albo w sytuacje domówkowe, albo klubowe, gdzie też oprócz tej pracy, że my przyjeżdżamy i gramy koncert, no to też na naszych barkach jest ogarnięcie techniczne tego wszystkiego. Rozłożyć, złożyć instrumenty. Oprócz tego trzeba też przywieźć sprzęt, totalnie zmienić mikrofony i wszystko. Zależnie od miejsca i sytuacji akustycznej. Jak my graliśmy czasami w takich miejscach, że całe miejsce na koncert było niewiele większe, niż to studio, w którym siedzimy i to też było bardzo duże wyzwanie, się dostosować do samego miejsca. Czy to była zmiana ustawienia sceny w sposób taki, który nie był dla nas do końca wygodny, czy w moim przypadku naprawdę ekstremalne czasami ściszanie sposobu grania, gdzie ja na jednym koncercie naprawdę już totalnie rozkładam ręce, nie wiem co robić. Po prostu zamiast grać pałeczkami zacząłem grać miotełkami. To było dziwne i nie wiem, czy to brzmiało dobrze, ale udało się to zagrać. Niemniej jednak to dalej mamy z tego frajdę.Dla mnie takim idealnym momentem, gdzie było widać, że dalej jesteśmy mega szczęśliwi z tego i że ta trasa dalej się dzieje i mamy energię jeszcze, to jest jak graliśmy ostatnio w Stodole w Warszawie przed Johnem Porterem. Od samego początku dnia to był totalny wigor. To była totalna energia, szczęście. Po prostu mieliśmy takie, że, o, wow, udało się! Gramy w tej Stodole przed Johnem Porterem. Boże, łaaa. Miejsce kultowe. Artysta kultowy. No to jest to. No i wtedy to daliśmy, nie wiem, czy mogę powiedzieć, że daliśmy najbardziej energetyczny koncert tej trasy, ale na pewno jeden z. No, tam było dobrze, tam było bardzo dobrze. No i też właśnie jeszcze dodając do tego, co Tymek mówił, może to tak trochę może różnie brzmieć, jak mówimy o tych warunkach, aczkolwiek cenimy je sobie z tego względu, że to nas bardzo dużo uczy, jeżeli chodzi o dostosowanie się do różnych warunków, bo no nie każdy jest w stanie pojechać do salonu do kogoś, rozłożyć perkusję, wzmacniacze gitarowe i zagrać koncert rockowy i też trochę mi się wydaje, że to nas jako muzyków studzi po prostu, że uczymy się jakiejś takiej pokory. Gramy zespołowo zawsze do jednej bramki, że nie ma problemu, żeby Tymek zagrał ciszej, czy my żebyśmy ściszyli wzmacniacze, że jakby każde działanie, które jest na takim koncercie, za co jestem w ogóle bardzo wdzięczny, prowadzi do tego, żeby koncert zespołu był jak najlepszy, jak najlepiej brzmiał i żeby ludzie jak najlepiej się bawili i to mi się wydaje, że to nas naprawdę też co do tej trasy bardzo dużo nauczyło.

Ja jeszcze na moment tylko wrócę do płyty „Bunt”, bo płyta się ukazała w maju, potem poszła sobie w świat, a dzisiaj z tej perspektywy, z tego miejsca, w którym jesteśmy, możecie już wstępnie ocenić, jak ona jest odbierana, jak reagują ludzie na koncertach. Już znają ten materiał, już śpiewają z wami? Jak to jest?

Tak. Zdarzają się ludzie, którzy przychodzą na koncerty i faktycznie śpiewają, czasami nawet wszystkie piosenki. I ogólnie mi się wydaje, że z perspektywy dnia dzisiejszego mogę powiedzieć, że chyba ta płyta przeszła nasze oczekiwania. Jeżeli chodzi o odbiór, jeżeli chodzi o słuchalność tego materiału, wydaje mi się, że trochę myśleliśmy, że będzie gorzej. To dobrze. Pod każdym względem. Lepiej się miło zaskoczyć, niż gorzko rozczarować, tak naprawdę. Jeżeli chodzi pod względem liczb, czy odbioru ludzi czy recenzentów, naprawdę poszło bardzo dobrze.

To teraz John Porter, bo ptaszki ćwierkają, że oprócz tego koncertu gdzieś się szykuje jeszcze jakaś współpraca.

Zobaczymy. Nie wiemy. Nie wiemy. Niczego na razie nie możemy zdradzać. Na razie niczego nie zdradzamy, ale jest, jest dobrze. Mamy kontakt z panem Johnem. Tak, ja w środę teraz wracałem z nim busem, bo po koncercie w kinie Marzenie mój znajomy serdeczny Mario, którego stąd bardzo pozdrawiam, spytał: "A my jutro wracamy o ósmej do Warszawy i mamy wolne miejsce w busie. Może byś się po prostu zabrał z nami". No i w taki sposób pojechałem sobie z Johnem i z ekipą do Warszawy i było bardzo miło. John jest bardzo, bardzo miłym człowiekiem, bardzo ciepłym, jak cała jego ekipa i więcej nie mówię. Jakby na razie jechałem z nim busem. Tyle.

Czyli na razie trzymamy kciuki i czekamy, kiedy będziecie mogli powiedzieć więcej.

Tak, tak.

To zostając w temacie współpracy, jeszcze podsumowując ten rok, były występy telewizyjne i byli goście, którzy do was dołączyli i których też niedługo będzie można z wami zobaczyć i usłyszeć w Tarnowie, w rodzinnym mieście, prawda? To powiedzmy coś więcej o tych występach.

27 grudnia zawitamy w końcu po tylu latach do Piwnicy Przepraszam, a wraz z nami na tym koncercie gościnnie wystąpi Arek Kłusowski, z którym mamy utwór pod tytułem „Boisz się” i też będzie go można usłyszeć.

Podczas tego koncertu w Piwnicy Przepraszam, w programie przede wszystkim utwory, które są na płycie.

Tak, oprócz tego też utwory spoza płyty, wcześniej już wydane. Może coś, czego jeszcze ludzie nie słyszeli, ale na razie zostawiamy taką otwartą furtkę. Przekonamy się 27.

Teraz wracacie do domu, będzie koncert 27 grudnia i co? I będzie przez chwilę ten wyczekiwany oddech. Będziecie mogli troszeczkę odpocząć, tak?

Zespołowo trochę tak. Mamy jeszcze dwa koncerty w styczniu do zagrania. No, nie ukrywamy, robimy sobie chwilę przerwy w lutym, żeby odpocząć właśnie trochę sobie nadrobić gdzieś tam życie prywatne, uczelniane, służbowe i tak dalej. Tak, ja mam plan taki, żeby zagrać te koncerty, zdać sesję i ja sobie z kilkoma znajomymi jadę do Pragi na kilka dni. Po prostu odciąć się. Ja potrzebuję po prostu uciec na kilka dni. No, bo potrzebujemy tego bardzo. Nawet nie jest kwestia tego, że już mamy dość siebie, czy dość muzyki, dość SAD SMILES, absolutnie nie, bo my dalej mamy pompę, tylko potrzebujemy na moment zatrzymać się na tej stacji benzynowej, dolać do baku trochę. Doładować się dla własnego zdrowia, żeby wrócić silniejszymi, mocniejszymi i grać jeszcze bardziej energiczne koncerty. I żeby mieć ponowną pompę do pracy taką, jak mieliśmy przed „Buntem” do może jakichś nowych rzeczy.

No właśnie o te nowe rzeczy chciałam zahaczyć, bo wprawdzie nie ma tu z nami Szymona, do którego lubicie mnie w takich tematach odsyłać, ale zapytam. Bo powtarzanie tego, co jest na płycie, to jest na pewno też fajna sprawa, no bo prezentujecie coś nad czym pracowaliście, co się urodziło po wielu miesiącach długich przygotowań, ale czy coś jest już w zanadrzu, czy to nie skupia się wyłącznie na odtwarzaniu tego, co już jest, tylko czy udaje się jeszcze w tym zamieszaniu pracować nad czymś nowym?

Coś będzie. Pracujemy nad tym, pracujemy nad nowymi rzeczami. Nawet powiedziałbym, że te prace są już w dość zaawansowanym stadium i no tak, no. Nie zatrzymujemy się. Nie zatrzymujemy się. W tej przerwie koncertowej, którą planujemy na przykład właśnie w lutym to z innymi rzeczami się nie zatrzymujemy i idziemy za ciosem.

Czyli można powiedzieć delikatnie, ostrożnie, że jakiś materiał na nowy krążek gdzieś tam się odkłada, tak? Na półeczkę.

Można tak powiedzieć. No właśnie. Materiał jest.

Mamy okres Bożego Narodzenia, życzeniowy. Jakieś marzenia do spełnienia?

Progresja? Progresja byłaby fajna. Widziałem ostatnio na eBayu bardzo fajną nową perkusję. Jest droga, ale chciałbym taką. No, chyba możemy sobie życzyć po tym roku trochę więcej spokoju, trochę więcej czasu, żeby mieć czas na realizowanie się osobiście, na relacje międzyludzkie, po prostu na zwyczajne w świecie nierobienie niczego, bo to też jest bardzo potrzebne często i często bardzo kreatywne. Mogę to życzyć i sobie i wam, żebym w tym następnym roku mieć trochę więcej czasu na nierobienie nic. A ja też bym życzył sobie i nam wszystkim, żeby była jeszcze większa pompa od wakacji. Ale od wakacji! Tak, żeby jednak od wakacji.

To ja mocno trzymam kciuki i życzę, żeby wam się te życzenia spełniły. Zapraszamy serdecznie jeszcze raz na koncert, który będzie się odbywał w sobotę 27 grudnia o 19:00 w Piwnicy Przepraszam w Tarnowie. Warto zajrzeć, bo to jedna z nielicznych okazji, kiedy można was będzie usłyszeć w rodzinnym mieście i oczywiście polecamy, żeby śledzić wasze social media, bo tam na bieżąco to, co się dzieje w zespole.

Dokładnie tak. Tak. Zapraszamy!

Jesteś świadkiem ciekawego zdarzenia w waszej okolicy? A może chcesz poinformować o trudnej sytuacji w Twoim mieście? Czekamy na zdjęcia, filmy i gorące newsy! Piszcie do nas na: [email protected]

Świąteczna ortografia. Czy wiesz jak zapisać te wyrazy? Za mniej niż 7/10 Mikołaj przynosi węgielek!
Pytanie 1 z 10
Poprawny zapis to: