W V Liceum Ogólnokształcącym w Tarnowie plan zajęć został rozpisany w ten sposób, aby uczniowie jak najrzadziej zmieniali sale. Nie rozpoczynają też zajęć jednocześnie o ósmej rano. Niektórzy przychodzą godzinę wcześniej lub później.
- To spowodowało, że ruch na korytarzach jest mocno ograniczony. Uczniowie korzystają też z podwórka szkolnego, wychodzą tam na przerwach przy pięknej pogodzie. Zamontowaliśmy tam ławeczki, więc część zajęć również odbywa się na zewnątrz - opowiada dyrektorka V LO Agnieszka Foszcz.
Uczniowie w placówce wydają się być zdyscyplinowani. Większość z nich w tzw. pomieszczaniach wspólnych nosi maseczki. Podobnie jest z nauczycielami podczas zajeć. Zasłaniają usta przyłbicą lub maseczką.
- Można powiedzieć, że nie taki diabeł straszny, jak go malują. Dotychczas mieliśmy tylko jedną uczennicę z podejrzeniem koronawirusa. Poczuła się źle podczas lekcji. Miała zmierzoną temperaturę i trafiła do izolatorium. Zgodnie z procedurami przyjechał po nią jeden z rodziców. Czekaliśmy na informacje, co dalej. Okazało się jednak, że to zwykła infekcja sezonowa. Nie możemy popadać w panikę - dodaje Agnieszka Foszcz.
Niewykluczone, że w okresie jesiennym podobnych sytuacji w tarnowskich szkołach może być więcej. Kapryśna aura powoduje u uczniów objawy podobne do tych, które występują przy koronawirusie. Póki, co jednak w Tarnowie żadna ze szkół nie wprowadziła zdalnego nauczania.