W białych kombinezonach i z miotaczami w ręku. Takie postacie pojawiają się na ulicach Ryglic. To nie są sceny z filmu o pogromcach duchów. W ten sposób gmina walczy z koronawirusem stawiając na intensywną dezynfekcję przestrzeni publicznych.
- Wiemy, że koronawirus dość długo utrzymuje się na różnych powierzchniach. Te przestrzenie są użytkowane przez wiele osób, więc mamy nadzieję, że dezynfekcja ograniczy jego rozprzestrzenianie – mówi Paweł Augustyn, burmistrz Ryglic. - Specjalnym płynem do dezynfekcji spryskiwane są przystanki, ławki, bankomaty, place zabaw wejścia do sklepów i kościołów. Preparat jest atestowany i bezpieczny dla ludzi i zwierząt – dodaje.
Dezynfekcję prowadzą strażacy ochotnicy z Ryglic, Lubczy, Zalasowej i Kowalowej. Stosują odzież ochronną i rozpylacze silnikowe. Dbają też o to, by mieszkańcy nie korzystali z odkażanych przestrzeni natychmiast po rozpyleniu preparatu.
Tymczasem chorych na Covid-19 przybywa. Zdaniem Pawła Augustyna, statystyki nie oddają rzeczywistego stanu epidemii na terenie gminy.
- Dzwonią dyrektorzy szkół, że rodzice chorują i dzieci nie mogą uczestniczyć w zajęciach, że chorują nauczyciele, dzwonią mieszkańcy. Skarżą się, że karetka nie chce przyjechać. Pierwsze pytanie jest o problemy z oddychaniem, jak są duszności to wysyłają zespół. Natomiast Sanepid zaleca pozostanie w domu, leki przeciwbólowe i obserwację. Jak stan się pogarsza, to wtedy mają dzwonić. Z moich informacji wynika, że chorych jest więcej. Leżą w domu, biorą leki i czekają, aż objawy ustąpią – dodaje burmistrz Augustyn.
Zapewnia natomiast, że gmina zdołała przygotować szkoły i uczniów na konieczność zdalnej edukacji. Urzędnicy dwukrotnie wystąpili o dofinansowanie na zakup laptopów. Za pierwszym razem dotacja wyniosła 120 tysięcy złotych, za drugim – 70 tysięcy. Teraz na rozpatrzenie czeka trzeci wniosek o kolejne 70 tysięcy złotych wsparcia. Wszystko po to, by zapewnić dzieciom dostęp do zdalnej edukacji.