Nie żyje pies Czesio. Schorowane zawierzę zostało porzucone w lesie pod Dąbrową Tarnowską

2025-11-14 10:42

Wstrząsająca historia psa Czesia, który został porzucony w lesie, poruszyła mieszkańców regionu. Mimo interwencji wolontariuszy, wycieńczonego zwierzęcia nie udało się uratować. Tarnowski oddział Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, który nagłośnił sprawę, złożył zawiadomienie na policję, aby odnaleźć osobę odpowiedzialną za cierpienie psa.

Nie żyje pies Czesio

i

Autor: Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami-Oddział w Tarnowie/ Facebook
  • Na początku listopada 2025 roku w Mędrzechowie (powiat dąbrowski) znaleziono porzuconego, skrajnie wyczerpanego psa.
  • Mimo interwencji wolontariuszy z tarnowskiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, zwierzęcia, któremu nadano imię Czesio, nie udało się uratować.
  • Tarnowskie TOZ złożyło zawiadomienie na policję w celu odnalezienia właściciela, który prawdopodobnie porzucił psa z powodu jego ciężkiej choroby.
  • Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej Radia ESKA.

Do tragicznych wydarzeń doszło na początku listopada 2025 roku w Mędrzechowie w powiecie dąbrowskim. W niedzielę, 9 listopada, na lokalnej grupie Spotted: Mędrzechów pojawiła się informacja o psie, który miał błąkać się w pobliżu budynku gminy i boiska sportowego typu orlik. Już następnego dnia, w poniedziałek 10 listopada, tarnowski oddział Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami poinformował, że schorowany czworonóg, nazwany przez wolontariuszy Czesiem, trafił pod ich opiekę. Niestety, jego stan był krytyczny.

Dramatyczna walka o życie i pożegnanie

Zwierzę było skrajnie wyczerpane, wychłodzone i nie było w stanie samodzielnie ustać na łapach. Mimo natychmiastowej pomocy, Czesio zmarł tego samego dnia. O jego ostatnich chwilach wolontariusze poinformowali w poruszającym wpisie, opisując ogrom cierpienia, jakiego doświadczył.

Czesiu odszedł. Z godziny na godzinę, jego stan się pogarszał, temperatura spadała, pojawił się kompletny brak reakcji na bodźce zewnętrzne, obojętność i zamglony wzrok, wypływ krwi z okolic odbytu i niemożność ustania na łapach. Cierpienie okrutne i pogodzenie...Widok ,który będzie nam towarzyszył już zawsze... Prawdopodobny nowotwór zajął już kościec, a my nie mieliśmy prawa zmuszać go do walki. W jego wieku, w jego stanie… Miał przez te godziny zapewnione ciepło i nas… – zrelacjonowało Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami-Oddział w Tarnowie.

Przedstawiciele TOZ podejrzewają, że właściciel, świadomy ciężkiej choroby psa, celowo pozbył się go, odpinając z łańcucha i zostawiając na pewną śmierć. Wokół sprawy narosło wiele pytań, zwłaszcza że osoby, które szukały psa w niedzielę wieczorem, nie mogły go odnaleźć we wskazanym miejscu.

Podejrzewamy, że świadomy choroby właściciel odpiął Czesia z łańcucha i wyrzucił na pastwę losu. Może i perfidnie zrobił zdjęcie wrzucając na spotted… Tylko jak to możliwe, że był nocą niezauważalny dla szukających, kiedy nie poruszał się w ogóle… Czy został gdzieś na noc zabrany i podrzucony porankiem… Tego już się nie dowiemy, ale do całości doszło wychłodzenie… – dodają wolontariusze.

Sprawa trafiła na policję

We wtorek, 11 listopada, tarnowski TOZ oficjalnie poinformował o złożeniu zawiadomienia na policję. Organizacja liczy, że służbom uda się ustalić tożsamość osoby, która opublikowała zdjęcie Czesia na portalu społecznościowym, oraz sprawdzić zapisy z monitoringu w okolicach orlika. Wolontariusze musieli zmierzyć się również z oskarżeniami o zbyt szybkie poddanie psa eutanazji, na co stanowczo odpowiedzieli w mediach społecznościowych.

Do weryfikacji służb zostaje spotted i osoba, która zostawiła tamże zdjęcie Czesia z liści oraz zapis kamer z okolic Orlika, jeżeli rzeczywiście Czesio tam leżał. Nam już psa przywieziono w ciężkim stanie, a osoby, które go w nocy szukały ,nie znalazły go we wskazanym miejscu. Jak zatem pies został tam znaleziony rano, kiedy w ogóle nie stawał na nogi. Już dostajemy smsy, z oskarżeniami o szybkie skrócenie życia psu, w którym nie było życia, a jedynie wielkie cierpienie. Stąd naszym obowiązkiem było humanitarne i pełne miłości zachowanie wobec psa, którego ktoś w okrutny sposób zamęczył i wyrzucił z łańcuchem. Aktem uczuć i troski nie jest trzymanie zwierzęcia przy życiu, kiedy jego wolą "walki" się zakończyła, a organizm poddał – wyjaśnia tarnowski TOZ, podkreślając, że decyzja o pozwoleniu psu na odejście była aktem miłosierdzia, a nie zaniechania.

Tarnów Radio ESKA Google News

Pobity i skatowany przez właściciela. Kot Pandek przeszedł prawdziwą metamorfozę [GALERIA]

Kraków: Piotr B. jechał pijany alejami, spowodował wypadek, zabił kolegę - wraca do aresztu tymczasowego