Zaatakowana kobieta to młoda mieszkanka Tarnowa. Feralnego dnia zatrąbiła na mężczyznę, który jej zdaniem dziwnie się zachowywał na jednym ze skrzyżowań w Wojniczu. Wówczas ten zablokował jej drogę, wysiadł z auta i doszło do kłótni. Oskarżony przekonywał że tylko wulgarnie ubliżył kobiecie, ale jej nie uderzył. Ta z kolei utrzymywała że została uderzona w twarz i doznała uszkodzenia nadgarstka, gdy zasłaniała się przed ciosem. Sąd podobnie jak w pierwszej instancji uwierzył kobiecie.
- Zeznania pokrzywdzonej układają się w logiczną sekwencje zdarzeń i zachowana jest pewna logika faktów - mówił w uzasadnieniu sędzia Tomasz Kozioł z Sądu Okręgowego w Tarnowie. Kobieta zadzwoniła do bliskich i skonsultowała się z nimi. Następnie udała się na posterunek policji, gdzie przedstawiła, jakie zdarzenie miało miejsce. Za radą dyżurującego policjanta niezwłocznie udała się do szpitala na SOR. Tam została przebadana, a następnie wróciła na komisariat gdzie złożyła protokolarne zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Trudno przypuszczać, że gdyby to była tylko słowna pyskówka kobieta zdecydowałaby się nieprawdziwie obciążać oskarżonego.
Do tarnowskiego sądu wpływa coraz więcej podobnych spraw. Rośnie zjawisko agresji na drogach, dlatego takie czyny wymagają surowej represji karnej. Zdaniem sądu wyrok ma być przestrogą dla innych kierowców. Przemoc nie powinna być rozwiązaniem konfliktów na drodze. Skazany podczas rozprawy przekonywał że nie wiedział że zaatakowany przez niego kierowca jest kobietą i twierdził że nie dopuścił się wobec niej przemocy fizycznej. Sąd jednak w obu instancjach nie uwierzył mężczyźnie, który w przeszłości był już karany.
Wyrok czterech miesięcy więzienia dla agresywnego kierowcy jest prawomocny i ostateczny. Mężczyzna ma już tylko prawo wnosić o kasację do Sądu Najwyższego.