W lasku Lipie wycinka drzew została już zakończona. Pod topór poszły m.in. jesiony, brzozy, topole i klony. Wśród spacerujących tam mieszkańców nadal słychać głosy oburzenia taką sytuacją.
- Na pierwszy rzut oka widać, że wycięto naprawdę wiele sporych rozmiarów drzew. One mogłoby nam służyć jeszcze przez wiele lat. Ktoś powie, że to nie wycinka, tylko pielęgnacja, ktoś powie, że to samosiejki, nota bene bardzo dorodne i wieloletnie, ktoś powie, że to zgodnie z prawem, ale żadne z tych stwierdzeń mnie nie przekonują. W dobie kryzysu klimatycznego potrzebna jest większa wrażliwość na to, co dzieje się wokół nas - uważa Tomasz Olszówka, mieszkaniec Tarnowa.
Lasek Lipie zajmuję powierzchnię 21 hektarów. Prace leśników prowadzone były na 10 hektarach. Podzielono je na dwie części. W pierwszej ścięto, co dziesiąte drzewo, natomiast w drugiej nawet, co trzecie. Wszystko przez zjawisko tzw. zamierania jesionów.
- Wycinamy drzewa mające od trzydziestu do nawet stu lat. Robimy to na zasadzie selekcji. Usuwamy drzewa osłabione, uszkodzone i powalone. Robimy to po to, aby drzewostan był stabilny i mocniejszy. Pozostawiamy drzewa najwartościowsze pod względem zdrowotny i wizualnym. To one będą stanowiły w przyszłości główny drzewostan tego miejsca - mówi Grzegorz Wojtanowski z Nadleśnictwa Gromnik.
Okazuje się, że wycinka drzew na taką skalę to działania pielęgnacyjne wykonywane średnio raz na dziesięć lat. Jest ona zapisana w tzw. planie urządzania lasu zatwierdzonym przez Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Drewno pozyskane w ten trafiła na sprzedaż.
Polecany artykuł:
Jesteś świadkiem ciekawego zdarzenia w waszej okolicy? A może chcesz poinformować o trudnej sytuacji w Twoim mieście? Czekamy na zdjęcia, filmy i gorące newsy! Piszcie do nas na: [email protected]