Okazuje się, że nauczyciele często nie mieli możliwości pracy on-line. Platformy edukacyjne nie były dla nich w pełni dostępne. Zdarzało się, że nie działały tak jak powinny.
- Nauczyciele musieli korzystać z własnego internetu, z własnych laptopów, z własnych materiałów. Często było tak, że jeżeli w domu był nauczyciel oraz troje dzieci, to nie wiadomo było kto ma z tego komputera korzystać i kiedy – zauważa Iwona Oleksy ze Związku Nauczycielstwa Polskiego w Tarnowie.
Przekazywanej wiedzy było tak dużo, że rodzice musieli poświęcać dzieciom sporo czasu na to, żeby ten materiał z nimi jeszcze raz przeanalizować. Brak bezpośredniego kontaktu z nauczycielem i brak zajęć w klasie spowodowały, że dzieci musiały w edukacje wkładać znaczenie więcej własnej pracy. Były obciążone.
- Problem stanowiły też tzw. znikające dzieci, czyli te, które nie uczestniczyły w zdalnych zajęciach. Wiem, że w każdej szkole coś takiego mogło się wydarzyć. Dzieci – albo nie miały komputera i dostępu do internetu - albo nie było kontroli ze strony rodziców. Te dzieci, które dotychczas miały na bakier z nauką, mogły mieć całkowity luz – dodaje Iwona Oleksy.
Wakacje wydają się więc idealnym czasem, aby udoskonalać i ujednolicać platformy internetowe do nauki. Lokalny związek nauczycielstwa polskiego z Tarnowa na bieżąco przekazuje centrali swoje wnioski i postulaty. Od września mogłyby one usprawnić edukacje. Nauczyciele domagają się dofinansowania do pracy, chodzi głównie o godziny nadliczbowe spędzone na pracy zdalnej. Są szkoły, w których to wynagrodzenie nie zostało wypłacone.