Przypomnijmy, że Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej opuścił grono akcjonariuszy. To po tym, gdy Gmina miasta Tarnowa nie zgodziła się się na zmiany w statusie. Miejska spółka, z tytułu umarzanych akcji, będzie musiała wypłacić Funduszowi Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej 37 milionów złotych!
- Spółka gromadziła te fundusze od dłuższego czasu i nie są to środki, które mogłyby być użyte na inny cel niż budowa spalarni. Nie jest to niespodziewane wydarzenie, nie narusza w sposób istotny kapitału spółki – zapewnia prezydent Tarnowa.
Miasto ma teraz niewątpliwie problem, bo Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska zrezygnował równocześnie z chęci udzielenia Tarnowowi dotacji i pożyczki na łączną kwotę 165 milionów złotych. Pieniądze miały zasilić budowę olbrzymiej i nowoczesnej spalarni odpadów.
- Nie jest możliwe, aby mówić dzisiaj o możliwości rozpoczęcia budowy spalarni, ponieważ spółka nie posiada zasadniczych dokumentów w tej sprawie. Chodzi przede wszystkim o brak prawomocnej decyzji środowiskowej. Decyzję uchylił naczelny sąd administracyjny. Spółka czeka na uzasadnienie wyroku, aby móc się do tego odnieść i nanieść poprawki. Decyzja środowiskowa jest podstawowym dokumentem umożliwiającym projektowanie obiektu - mówi Roman Ciepiela.
Tymczasem prezydent Tarnowa coraz częściej wspomina o samodzielnej lub wspólnej (z miastem) możliwości budowy spalarni przez Grupę Azoty. Powstać ma nawet specjalny zespół prowadzący rozmowy w tej sprawie. Inna opcją mogą być pieniądze pozyskane w ramach tzw. Polskiego Ładu, czyli planu wsparcia rządu na czas po pandemii. Konkretów jednak na tym etapie brakuje. Plany budowy spalarni mogą odwlec się w czasie. Zarząd MPEC ma związane ręce i nie zrobi żadnego kroku w przód bez uzyskania decyzji środowiskowej.