Najgorzej sytuacja wygląda w punkcie krwiodawstwa przy ul. Lwowskiej. W kwietniu, w budynku szpitala im. św. Łukasza, pojawiło się zaledwie 160 krwiodawców. Przed pandemią koroanwirusa było ich ponad 400.
- To bardzo zły wynik. Aby poprawić tę sytuację zdecydowaliśmy się dzwonić codziennie do krwiodawców. Przypominamy im o zbliżającym się terminie i prosimy, żeby przyszli. W tym przypadku nie ma znaczenia grupa krwi. Potrzebna jest każda - mówi Bogusława Witek-Zając z placówki.
Polecany artykuł:
Co ciekawie, w rozmowach z pielęgniarkami, niejednokrotnie pojawia się obawa. Krwiodawcy zaznaczają, że nie oddają krwi w placówce, w której funkcjonuje SOR, bo niedawno stwierdzono tam przypadek koronawirusa. Pracownicy punktu krwiodawstwa zapewniają, że SOR funkcjonuje w zupełnie innym budynku i prowadzi do niego zupełnie inne wejście.
- Zachowujemy wszelkie środki ostrożności, higieny i sterylności. Nie ma żadnej możliwości kontaktu z pacjentami z SOR-U – dodaje Bogusława Witek-Zając.
Nieciekawa sytuacja jest też w drugim punkcie krwiodawstwa przy ul. Szpitalnej w Tarnowie. W kwietniu krew oddało tam 313 dawców, a miesiąc wcześniej ponad 500.
- By uniknąć tłoczenia się w niewielkim korytarzu zachęcamy krwiodawców, aby telefonicznie umawiali konkretną godzinę przyjścia. Ci krwiodawcy przyjmowani są w pierwszej kolejności - mówi pielęgniarka z punktu przy ul. Szpitalnej w Tarnowie - Krystyna Chudzik.
Krwiodawcy przed wejściem proszeni są o dezynfekcję rąk. Każdemu badana jest też temperatura. Lekarz w trakcie wywiadu pyta szczegółowo o ewentualne kontakty z osobą chorującą na koronawirusa.
Z uwagi na pandemię odwołano wszystkie akcje wyjazdowe.