Choć większość pacjentów jest bardzo odpowiedzialna, to zdarzają się tacy, którzy wzywając karetkę zatajają przed dyspozytorem medycznym, a potem zespołem, że mieli kontakt z kimś z zagranicy, a nawet, że sami mają za sobą wyjazd. Dlatego bardzo ważne w takiej sytuacji aby wzywający pomocy mówili prawdę.
- I to już na etapie zgłaszania wezwania i prośby o przyjazd karetki - tłumaczy dyrektor Pogotowia Ratunkowego w Mielcu Grzegorz Gałuszka. Zespół wtedy odpowiednio może się przygotować do takiego wyjazdu. Zakłada środki ochrony indywidualnej. I wtedy bez problemu jedzie na takie zgłoszenie i udziela pomocy osobie potrzebującej.
A gdy ratownik nie przebierze się w odzież ochronną i zetknie się z osobą podejrzaną o zarażenie koronawirusem, sam musi się poddać kwarantannie. Ratowników może zabraknąć na dyżurach i nie będzie miał kto jeździć do pacjentów. W tym tych, których życiu zagraża niebezpieczeństwo.
Kolejny problem, który dostrzegają ratownicy to piętnowanie osób, o których mówi się w kontekście koronawirusa (często zupełnie bezpodstawnie). Takie osoby stają się ofiarą plotek i pomówień, inni to widzą i boją się przyznać do kontaktu z kimś, kto wrócił z zagranicy.
- Nie wolno tak do tego podchodzić! Nikt nie zaraził się celowo, nikt nie szuka choroby. Teraz już można się zarazić także od osób, które w wywiadzie rzeczywiście nie mają wyjazdu zagranicznego czy kontaktu z osobą po urlopie. Może to spotkać każdego. Nie wolno się oskarżać, bo tu nie chodzi o znalezienie winnych. Medycy nikogo nie będą oceniać, rozliczać, a już na pewno obwiniać za chorobę. Szczerość pozwala szybko i odpowiednio pomóc pacjentowi, nie narażając medyków i innych osób - apeluje szef mieleckiego pogotowia.
Polecany artykuł: